Sybilla o mnie nie napisała,
Pytia niczego mi nie wywróży;
To zbyteczne. Ważkich zdarzeń hałas
Daleki jest ścieżkom tej podróży.
Wielkie bitwy, imperiów przemiany
Mieszczą się całe na jednej kartce,
Którą zapełniam, potem oblany,
Gdy po cichu wypłakać swój żal chcę...
Jestem cieniem, choć wciąż nieustałym;
Nawet bez obola w ust spiekocie.
Choć dziś oddycham, mój byt zbłąkany
Dawno poległ w marności sromocie.
Któż jeszcze zechce wysłuchać nenii,
Jakich tysiące zapełniają krąg
Siedmiu piekieł? Kto w moim skuleniu
Dosłyszy płacze jerychońskich trąb?
A przecież moja głowa od wrzasku
Ich pęka! Jak to możliwe, że tak
Samotnie? Pytio! Jestem w potrzasku!
Sybillo! Woła do Ciebie żebrak!
Cisza. Ta sama, co przed wiekami,
Ta sama, co na wieki zostanie.
Nikt nie pochyli się nad truchłami,
Skoro atomy ich dusz skazane
Na rozerwanie w miriadzie zwrotów...
Aż do zupełnego zatracenia.
Dlaczego muszę czuć, jeśli z mroku
W mrok na ścieżce wszystko się... utlenia?
Znów przebudziłem się pełen przerażenia. Ból rozerwał powieki uśpione w miriadzie gnostyckich światów i generacji. Raz jeszcze zapragnąłem biec i schować się przed gorgonowym wzrokiem Archontów, spoglądających, jak cerber naziemny - z Góry Annoiki. Dusza moja na imię ma Apollodora, bo Pan Światłości mi ją podarował. Niech te wiersze - opowieści o Bogach zrodzonych ze smutku, będą ostatnim tchnieniem dla Niego wdzięczności...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz