środa, 12 czerwca 2013

U wrót srogości

Boję się, że nadejdziesz,
Na ustach ze szminką w Erynie,
Że Słońce krwawo wzejdzie,
Pijane gniewu twego winem.

Niech oczy me zamilkną,
Niech katakumby skryją myśli
Drżenie, zanim, jak wilk na
Łowach, osaczysz mnie i zniszczysz.

Boję się, że otworzysz
Otchłanie z płynnego bazaltu,
Że spłonę, przygnieciony
Rozmiarem ziejących bezkształtów.

Nie poruszam się duchem,
Unikam dotyku powietrza,
Tego, co je chłonąc, tchem
Zjadliwym wysyłasz na potrzask.

I tak zaraz mnie znajdziesz.
Poruszam się przecież w akwarium,
Którego pożerasz brzeg.
Na ścieżce czarnych bachanaliów

Jesteś Studnią, w krąg której
Z nawiniętymi na kołowrót
Biegam jelitami: lżej
Ginąć pustszym o każdy obrót...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz