Za tego obola, Haronie,
Zapal mi świeczkę, niechaj płonie.
Ile z niej światła, tyle przetrwa
Ze mnie, w Hadesu mrocznych gęstwach;
Jak długo jaśnieć będzie, duszy
Nie zdoła Blady Wiatr poruszyć,
Nie zdoła jej rozerwać w strzępy,
Nie zajmie się nią Cerber krępy...
Za tego obola, Królowo
Podziemia, mniej mnie sądź surowo!
Wejrzyj na mnie poprzez te łąki
Asfodelowe - twej rozłąki
Własnej z dobrą matką wspomnienia,
Wejrzyj na dziecinne kwilenia!
Tyś też jest dzieciną, o Kore!
Na wieki porwaną, nie w porę...
Znów przebudziłem się pełen przerażenia. Ból rozerwał powieki uśpione w miriadzie gnostyckich światów i generacji. Raz jeszcze zapragnąłem biec i schować się przed gorgonowym wzrokiem Archontów, spoglądających, jak cerber naziemny - z Góry Annoiki. Dusza moja na imię ma Apollodora, bo Pan Światłości mi ją podarował. Niech te wiersze - opowieści o Bogach zrodzonych ze smutku, będą ostatnim tchnieniem dla Niego wdzięczności...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz