Już na skarpetki nie mówisz: “setetki”,
Ani też “mitką” nie nazywasz metki;
Zastępuje Cię dzielnie siostrzyczka, choć
Innych już barw jest rozczulania jej moc...
Poprawiasz ją dzielnie, jak my - niepomna,
Że “Kiedy byłam mała” - ta ogromna
Dla Ciebie otchłań przeszłości, w istocie
Zamyka się w dwóch, trzech wiosen przelocie.
Moje Kochanie najsłodsze! Dziś jeszcze
Na rękach udźwignę Cię i pomieszczę,
Dziś jeszcze czwartą zdmuchnąć pomogę Ci
Świeczkę, lecz zaraz minie twój mgławy świt,
Zaraz rozkwitniesz, jak skrzydła Pegaza,
Do lotu się zerwiesz i ta oaza
Ojcowskich kojeń zda się ciasną, szarą,
Starą... Wnet ku innym ulecisz czarom.
Nim zgaśnie świeczka na torcie, nim śpiewy
Dźwięczące beztroską zabawą, mewy
Znad Morza Upływu uniosą poza
Horyzont, nim czasu pożre nas pożar,
Bawmy się jeszcze, kochajmy dotknięcia
Uśmiechów, spijajmy nektar u szczęścia
Źródełka, co zwie się: Razem! Żyj sto lat!
Sto lat po mnie i ciesz się, nie licząc strat,
Księżniczko Auelko, “towa” dziewczynko,
W sukience w falbanki, z zadziorną minką...
Znów przebudziłem się pełen przerażenia. Ból rozerwał powieki uśpione w miriadzie gnostyckich światów i generacji. Raz jeszcze zapragnąłem biec i schować się przed gorgonowym wzrokiem Archontów, spoglądających, jak cerber naziemny - z Góry Annoiki. Dusza moja na imię ma Apollodora, bo Pan Światłości mi ją podarował. Niech te wiersze - opowieści o Bogach zrodzonych ze smutku, będą ostatnim tchnieniem dla Niego wdzięczności...