środa, 19 czerwca 2013

Krańce Wieczności

Drewniane wezgłowie w zimnej sali;
Ciemno; zaduch krwi opadłej w gęstwę
Gnuśności: myśli nie trzeba palić,
Już się rozpierzchły za własnym szczęściem.

Cóż by tu więcej zdziałały, skoro
Z nich żadna ciał poruszyć nie zdoła,
By powstały... Rzemieślnik, czy prorok,
Do jednego wszyscy wrócą koła.

Płaczę po Nim i po Niej rozpaczam,
Bo Ich kroczę drogą, ku pustki mgłom
I bagnom smętnym, skąd żadna praca
Wydobyć nie może, ni Zeusa grom.

Gdy się żegnaliśmy, padały słów
Zaklęcia: „Spotkamy się po tamtej
Stronie!“... Lecz, gdy złączy nas śmierci rów,
Będziemy, jak dwa wieczności krańce.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz