poniedziałek, 16 września 2013

Kosmas w Czyśćcu

Ja jestem Kosmas Indikopleustes.
Pływałem do Indii, widziałem Ceutę;
Śmierć mnie zastała tam przy okręcie.

Wędruję teraz bezdrożem Czyśćca,
Bez gwiezdnych znaków, nadziei wyjścia;
Nie wiem, lat dziesięć, dwieście, czy trzysta...

Bezwietrzna strefa szarych bałwanów,
Zmilczana w Biblii i w sur Koranu
Zaklęciach, płynie bez steru, bez planu...

Przenika mnie, jak toń oka sieci,
Jedynie wspomnieniem o życiu świeci,
Jedynie wskazuje, com myślą wskrzesił.

Czekanie minęło, nadzieja, opita
Rosą umarłych bez zmartwychwstania, chwyta
Bezwładnie burty i zaraz, zmyta,

Po stokroć zmyta, powraca wciąż słabsza.
Jutro nie zdoła już przybyć; Panna w brzaskach
Skąpana przebrzmiałych! Zostanie abstrakt:

Odcieleśnienie, rudymentacja,
Imię, pożarte przez hibernację.
Pierwsza, ostatnia, pośrenia stacja...

Czas rozpadł się, zgnił, rozsypał w pył.
Kosmas Indikopleustes; czy taki był?
Śmierć mnie zastała... Będę tu tkwił...