czwartek, 23 stycznia 2014

Wianek Hekate


Starucha o żelaznoszarej cerze
Objawia się śród cieni mroźnej nocy.
Przygarnia wiatr, mamrocząc coś w ofierze
Dla drgań, szelestów, przyczajonej mocy.

Spod dziur w łachmanach wyzierają kości,
Bielone wapnem zmarłych na zarazę.
Jej twarz już to grymas wykrzywia złości,
Już to skuwa w lód milknąca odraza.

Oto unosi się w wirze powiewów
Zaklętych; nie dotykając już ziemi,
Skaleczonemu przygląda się drzewu:
Rana wiedzie do grobu - u korzeni.

Wyciąga dłoń, szorstko zagłębia w dziupli:
Aż konar zawył!... (A może... to tylko
Głosy nienasyceń wichrowych kłótni,
Może śpiew wader, ku biegnącym wilkom?)

Starucha o żelaznoszarej twarzy
Podnosi w tryumfie kikut zmarzłej dłoni.
Niebo jest siwe, jak ci w ziemi - starzy...
A ona wianek układa na skroni...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz