Wszystko już oddałem:
Przeszłość, marzenia i chwałę
Niespełnionych czekań.
Malutkie "Ja" niesie rzeka.
Pozbawione wioseł,
Słabe, jak ten uschły kłosek,
Bezradne, skurczone,
Cudzego steru czepione,
Drży i kwili cicho;
Teraz nie ma już jak wysiąść...
Teraz choćby Słońce
Prażyło - nie kucnie w norce,
Choćby burza sroga
Szalała, nie będzie droga
Przerwana w zatoczce,
Co dawniej ulżyła trosce.
Buduję, śród błota,
W wielkich, publicznych robotach,
Zleconych podpisem
Niemojej dłoni; za misę
Pocieszeń, za zastrzyk
Z otumanienia - na capstrzyk.
Buduję katedrę,
Choć w szałasie lichym ziębnę.
Znów przebudziłem się pełen przerażenia. Ból rozerwał powieki uśpione w miriadzie gnostyckich światów i generacji. Raz jeszcze zapragnąłem biec i schować się przed gorgonowym wzrokiem Archontów, spoglądających, jak cerber naziemny - z Góry Annoiki. Dusza moja na imię ma Apollodora, bo Pan Światłości mi ją podarował. Niech te wiersze - opowieści o Bogach zrodzonych ze smutku, będą ostatnim tchnieniem dla Niego wdzięczności...
wtorek, 29 lipca 2014
poniedziałek, 28 lipca 2014
Praktyczne ukojenie
Ukoję twój ból, Kochanie:
Za tych sto rozbitych szklanek
Praktyczny kubek z plastiku,
Za czas - całusów bez liku:
I za czas, gdy mnie nie było,
I za chwile, kiedy bryłą
Kłótliwą oblepialiśmy
Każdą jawę i wszystkie sny,
I za momenty sciszone
Od słów na prędce chybionych,
I za wybór - które z naszych
Serc na budów złamać zaczyn...
Pocałuję Cię, utulę,
Może nawet Ci koszulę
Uprasuję, ale w końcu
Zamilcz, moje małe Słońce!
Zamilcz i nie pytaj więcej,
Jak ukoić drganie w szczęce,
Po stracie samego siebie.
Przecież nikt wszystkiego nie wie!
Za tych sto rozbitych szklanek
Praktyczny kubek z plastiku,
Za czas - całusów bez liku:
I za czas, gdy mnie nie było,
I za chwile, kiedy bryłą
Kłótliwą oblepialiśmy
Każdą jawę i wszystkie sny,
I za momenty sciszone
Od słów na prędce chybionych,
I za wybór - które z naszych
Serc na budów złamać zaczyn...
Pocałuję Cię, utulę,
Może nawet Ci koszulę
Uprasuję, ale w końcu
Zamilcz, moje małe Słońce!
Zamilcz i nie pytaj więcej,
Jak ukoić drganie w szczęce,
Po stracie samego siebie.
Przecież nikt wszystkiego nie wie!
Śmierć Perdikkasa
Wszystko znika
Rozwiewa się świat
Drzewo rozmywa się
Wśród toni rozgałęzień
Ja Perdikkas
Nie liczę już strat
Bitwy zlanej płaczem
Rzeki obfitej w węże
Pozostałem sam w namiocie
Którego ściany rozerwą
Zaraz mieczami siepacze
Pozostałem sam w tej armii
Upadłej straconą werwą
Sytych już nic nie nakarmi
To koniec bycia mężem
Kres którego zasięg
Wskaże stosu znak
Śmierć czas witać
Kloto ostatni wiedzie
Scieg do smetnych pasiek
Zapomnienia zjaw
Noc jest cicha
Rozwiewa się świat
Drzewo rozmywa się
Wśród toni rozgałęzień
Ja Perdikkas
Nie liczę już strat
Bitwy zlanej płaczem
Rzeki obfitej w węże
Pozostałem sam w namiocie
Którego ściany rozerwą
Zaraz mieczami siepacze
Pozostałem sam w tej armii
Upadłej straconą werwą
Sytych już nic nie nakarmi
To koniec bycia mężem
Kres którego zasięg
Wskaże stosu znak
Śmierć czas witać
Kloto ostatni wiedzie
Scieg do smetnych pasiek
Zapomnienia zjaw
Noc jest cicha
sobota, 26 lipca 2014
Modlitwa ćmy
Ty jesteś Światłem
Ja jestem ćmą stęsknioną
Ty świecisz jasno
Ja borykam się za szkłem
Dotrzeć do Ciebie
Przez ścianę z życia wśród snów
Czerń i lśnienie znów
Nim ogień nie pogrzebie
***
Ty jesteś Światłem
Ja łezką uronioną
Tulę się ciasno
Do twej aury poprzez mgłę
Wschodzisz na Niebie
Kiedy zabija mnie ból
Ach mów do mnie mów
Tak trzeba na pogrzebie
Ja jestem ćmą stęsknioną
Ty świecisz jasno
Ja borykam się za szkłem
Dotrzeć do Ciebie
Przez ścianę z życia wśród snów
Czerń i lśnienie znów
Nim ogień nie pogrzebie
***
Ty jesteś Światłem
Ja łezką uronioną
Tulę się ciasno
Do twej aury poprzez mgłę
Wschodzisz na Niebie
Kiedy zabija mnie ból
Ach mów do mnie mów
Tak trzeba na pogrzebie
wtorek, 22 lipca 2014
Hołd dla Śmiertelnej Bogini
Twą władzą nade mną, Wielka Pani!
Zapomniałem już, co było przedtem,
Zapomniałem horyzont wszech granic.
Dziś rodzisz mnie nowego, na swój kształt
I na modłę swoją - pod swoją moc!
Dziś w bachiczny uwiązujesz mnie szał,
Niepewności gasząc wokół mnie noc.
Tyś ożywionym Świętym Obrazem,
Tyś jest Czarą mleka Amaltei,
Ty ze mnie zmywasz wszelaką skazę,
Ty depczesz wszystko zło, co nas dzieli!
Wystarczy, że skiniesz, a uklęknę
Przed twym obrazem, bijąc pokłony;
Wystarczy, że wyciągniesz swą rękę,
A tam pobiegnę, pot lejąc słony,
Gdzie wskażesz, gdzie zechcesz, gdzie rozkażesz,
Byle raz jeszcze móc czuć twą aurę,
Móc pławić się w uświęconej parze
Twej kąpieli, zstępującej laurem
Na mój kark zgięty od upragnienia.
Jestem cały w Tobie. Ty prowadzisz;
Ja - przedłużenie Twego ramienia,
Ty - Korona Bogów wielkiej rady.
Subskrybuj:
Posty (Atom)