poniedziałek, 26 maja 2014

Wyrocznia Utraty

śniło mi się
że jestem w starym domu
tym do którego wracam nikomu
nie mówiąc nawet sobie

i znów się bałem
że już inne duchy ogień
tam niecą w kuchni a ja czerń
tylko zbieram całą

lecz zwykle
choć na cieniu dawnej kanapyp
kłaść się mogę na moment by znaczyć
przeszłość zamilkłą

tym razem w oknie
nie było zielonych odblasków
wiecznego lata lecz krwawa brzasku
krasa co nigry nie moknie

tym razem duszność
pyłów kwietnego falami płomieni
wybuchu zębami lgnęła odmienić
widnokrąg krzycząć już dość

i niebo rozświetliły
pulsujące cyfry płacząc drgając
wijąc się bo szedł po nie pająk
pożerający pierwiastkujący dzielący siły

i spłynął sok
upadłych milionów pomiędzy
budynki gdy drżały w ostatki nędzy
by przeżyć choć jeszcze krok

lecz on je zatopił
i rozlewał się dalej z rumorem
w garncu z gruzów warząc nową porę
doby lęk ponad wszelki opis

uciekłem
i spotkałem kobietę co wyszła z choroby
z jej ust wydostała się postać bez mowy
siejąca piekłem

PORZUĆ MARZENIA
zabrzmiała niewysłowieniem
a przecież ją kochałem to brzemię
wszelkie wyłącza roszczenia

wróciłem do drzwi
domu którego już nie ma
w skłębionym tłumie poszarpańców z nieba
błagałem by zów móc się żywić

lecz nikt nie słuchał
łaknienie snu w bezennym śnieniu
będzie już nieskończoną wędrówką nie w dniu
i nie nocą w zwiedzionych odruchach


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz