Dokąd moje sny umykają tak nagle?
Rozpraszają swe mgły w pośpiechu przed Diabłem?
Bezruch się kurczy uśpienia, złem spłoszony
Jakimś, niby tknięty laską dziwożony.
Chcę jeszcze leżeć na dnie parowu ciszy,
Ale rozedrgane miriady przybyszy
Z kraju ognia, z ziemi Talionu, wbijają
Już na pal moje oczy i dziko łkając,
Od zanoszenia się śmiechem, w tan bachiczny
Wrzucają zdarte ze mnie odzewy. Ryczy
Trąba Jerychońska, co ustanowiona
Nagłym puczem, władzę zagarnia w ramionach.
To już nie moje członki! Twierdza stubramna -
- Hekatompylos - zamyka krew w psich skamlań
Spirali: na zewnątrz umiera Sidetes,
Zaszlachtowany, zaś w środku rzezi rwetes
Śród stosów, płonących zdrady owocami!
Konne zagony brodaczy o oczach z dzid,
Wściekle wirują, goniąc słodkich wykrwawień
Zapachy: na żer, na ołtarz i na kamień!
Odciętą głowę już wznoszą, już! Już! Koszą
Z niej skalp! Już! Już! Już! Wolność świszczącym ciosom!
Histeria! Hierofania! Krzyki mieszają
Się ofiar i katów, Kronosa wskrzeszając!
..................................................................
I tylko strzępy warg, własnymi zszarpane
Zębami, niemo, bo zalewane szlamem
Brunatnych skrzepów, szepczą, nim zdążą zsinieć:
To... to wszystko minie, minie... kiedyś minie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz