poniedziałek, 15 października 2012

Badyl wróżebny

Przychodzę tam sam,

[dlatego, że nie mam już nikogo? dlatego, że sekrety chowam...]

Przychodzę tam sam,
Żeby oglądać ciągle jeden widok:
Tak, jak ja, bez życia,
Jako ja - u wrót nicości.

By tam dotrzeć, piękny świat
W pigułce trzeba zmierzyć:
Z drogą wziąć rozbrat,
Podeptać górę śmieci...

By móc spojrzeć w dół, ku wodzie,
Trzeba zejść po szlamiastej półskarpie,
Pełnej pokrzywy, jak w ogrodzie
Niechętnych panien, co zwą się Harpie.

Nim mnie rozerwą parzącą plwociną,
Nadzieję mam zdążyć, chwytając się...

Jest!
Ostatni ratunku... badyl.

[rozglądam się, sprawdzam, ile tym razem pożałuję, jak wiele ubyło, jak bardzo wspomnienie zyskuje...]

Jest
Jak kaduceusz - bez wady
Ożywienia, bez dążenia.

Ponad nim Niebo, nieobecne w jego myśli,
Bladobiałe, osuwa się pod okiem - puste,
Nieciekawe... nic tam nie ma?

Otula go krzewów przerośniętych czereda.
Patrząc na nie,
Gdyby żył, myślałby: życie, to bieda.

Wrzesień już późny;
Wszystko pochyla się, kłania przebrzmiałym nadmiarem
Pod własnym ciężarem
Upada.

Gdzieś, sponad trzcin, pragnąc,
Spóźniona wyrasta macka powoju.
Zamarłej tyczce przydaje stroju
Pasożytniczą mimowolą.

[zimno się robi, zaraz ciemności utopią słoneczne skry w niepokoju pierwocin, w ofierze dla czasów sprzed pierwszej pochodni...]

Niczym kołyska, unosi się nad ziemią,
Śród parujących echem wydalonej wody
Kij obumarły, jak zombie w jemioł
Stroju - jemu już bez szkody.

Czerwone.
Czerwone falują konania,
Nad bagniskiem złotym
Midasowego posłania.

A jeśli spojrzeć nagle wzniesionym wzrokiem,
Znów biel uderza, nie potrzebując okien,
Lecz zaraz poznać dozwala:
Ostatnia światłości dnia fala
Różowo się kładzie
Ponad ustałym stawem, jak na pokładzie...

[ten okręt, którym płynie, zatoczy wielki krąg, lecz kiedy wróci, wszystko, co pamiętało, zginie...]

Może i powój chciałby
W tych luster różanych kąpieli
Uczynić makeup sobie, jak chcieli
Inni, przed nim, co roku, co dnia,
Aż po zimę...

Może,
Lecz ścieżka
Zaraz przygaśnie, bo zorze
Już płyną do innego stawu,
Tam, gdzie lato jest w pełnym kolorze.

Zostanie badyl, wyliniały... ale wróżebny!

[do wiosny... a jak długo ja?]



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz