Odrąbano mi dłonie, przypiekając kikuty
Z wielką uwagą, by nie wykrwawić ran rozprutych.
Wytrzebiono mnie: tak z penisa, jako i z jąder;
Wszak ranę zszyto - z otworem na mocz - bardzo mądrze.
Odjęto mi język i wybito wszystkie zęby;
Bez nosa i uszu i tak urok zblakłby z gęby.
Ważne, że nad wszystkim wprawny czuwał ciągle lekarz,
A służki Pani okłady dawały mi z mleka.
Przez to wciąż dycham, biegnąc za żelaznym powrozem,
Co łączy kaleką nagość z królewskim powozem.
Pani jest dobra, Pani - łagodna; pozwala jeść,
Cokolwiek upuści ze stołu rozluźniona pięść.
Zaś ja się cieszę, jak zwierzę starannie szkolone:
W końcu nie każdy Królową może mieć za... żonę.
Znów przebudziłem się pełen przerażenia. Ból rozerwał powieki uśpione w miriadzie gnostyckich światów i generacji. Raz jeszcze zapragnąłem biec i schować się przed gorgonowym wzrokiem Archontów, spoglądających, jak cerber naziemny - z Góry Annoiki. Dusza moja na imię ma Apollodora, bo Pan Światłości mi ją podarował. Niech te wiersze - opowieści o Bogach zrodzonych ze smutku, będą ostatnim tchnieniem dla Niego wdzięczności...
czwartek, 21 sierpnia 2014
Królewskie małżeństwo
Etykiety:
biada,
ból,
egzekucja,
Femdom,
kikut,
królowa,
niewola,
okaleczenie,
podporządkowanie
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz